sobota, 14 czerwca 2014

Rozdział 3

Spałam i dalej bym to robiła gdyby nie pod świadomość. Ejjjjjjj wstawaj ktoś nas obserwuje. Zatkaj się nikt nas nie obserwuje. Ja wiem swoje otwórz te głupie oczy i się przekonaj. Nic nie będę robiła! Jest 5 nad ranem i będziesz robiła co mówię! Otwórz te głupie oczy! Nie! Nie wiem jak, ale kiedyś ci przyjebie. Oho powodzenia. A idź ty...
Otworzyłam oczy i zobaczyłam że Aca już nie śpi tylko wlepia we mnie swoje spojrzenie. No widzisz ciole to tylko Acacia. Co nie zmienia faktu że ktoś nas obserwował. Czemu nas? Chyba mnie, bo ciebie nie ma. Jestem ale niedostrzegalna dla innych, więc w gruncie rzeczy jestem kawałkiem ciebie.Dobra może koniec kłótni?
Pff nie. To nie.
-Hey Aca. Już nie śpisz? -zapytałam współlokatorkę.
-No nie. Mamrotałaś coś przez sen.- powiedziała.No widzisz? Nawet w nocy musisz coś odwalić. Czy tobie wszystko nie pasuje? Pasuje wiele rzeczy, ale ty... Ale ja... Dobra nie było tematu. BYŁ. Wiele było. 
-Co takiego?- zapytałam.
-Coś o tym Ha-Harry'm o ile tak ma na imię.- od powiedziała mi brunetka.Nawet przez sen gadasz o chłopakach, a to zazwyczaj ja ci mówiłam że jakaś dupa idzie. Naciesz się tym, bo postaram się by się to skończyło. Ach ty taka zła. Zacznę się bać samej siebie. Ja się dziwię że jeszcze nikt nie uznał cię za wariatkę. Czym mam sobie przywalić żebyś odeszła? Phi myślisz że ci powiem? Z resztą i tak sama byś tylko sobie krzywdę zrobiła. A idźże pan w chuj. Nie ładnie to tak. Pff, a  ty co teraz taka niby grzeczna? Bo mogę.
- Ej zwiesiłaś się czy jak?- zapytała.
-Sorka zamyśliłam się. może powinnyśmy się powoli zbierać? Jest po 6, a dzisiaj zaczynamy wcześniej.- powiedziałam podchodząc do szafy i wyjmując z niej mój " zestawik".
- No możemy się powoli zbierać.- od powiedziała idąc w moje ślady.
Podeszłam do łazienki by odbyć poranną toaletę i się ubrać. Tak mamy własną łazienkę z resztą tak samo jak inni, ale to już szczegół. Szczegół to ty będziesz miała gdy tamten lokowaty cię dopadnie. Czy ty masz jakieś problemy z samą sobą? Z tobą? A i owszem głupiutka istotko. Nie wiem może zapisz się na jakieś zajęcia ograniczające agresje, a nóż widelec pomoże! Dobra tylko powiedź mi gdzie niby miałabym pójść na te zajęcia?! Jestem tobą, a ty nie przejawiasz żadnej agresji! Przy stopuj trochę. Nie przejawiam bo nie mam ku temu powodów. Gdy byłaś na Ziemi byłaś bardziej fajna, teraz to nie da się z tobą wytrzymać. Peszek bo i tak musisz. Pff musi to na rusi. Muszę przestać się do ciebie odzywać. Hahahaha wątpię. 
Skończyłam czesać włosy i wyszłam z łazienki ubrana, zaraz za mną poszła do niej Aca.
*Louis*
Zmierzałem do szkoły moim standardowym tempem, ale na COŚ wpadłem. Baranie nie COŚ a najwyższy archanioł! Pierniczysz! No nie! Przeproś go! Teraz, zaraz, już! Dobra!
-Przepraszam.-powiedziałem do Gabriela.
- Louis! Szukałem cię. Znasz swoje zadanie? -zapytał.
- Wiem jedynie tyle że powinienem chronić Mar przed Styles'em i doskonalić moce.- od powiedziałem.
-Powiedźmy że powinieneś się do niej przylepić, a najlepiej nawet nocować u niej lub na odwrót. - zaczął wymieniać co powinienem zrobić.
-A nie powinienem pierwsze jej poznać i budować zaufanie?- zapytałem. Cóż tak przy najmniej dla mnie powinna zaczynać się przyjaźń, a to na niej buduje się związki. Louis jestem z ciebie dumny. Wreszcie gadasz do rzeczy. A wcześniej niby nie? Też ale teraz to przerastasz samego siebie. Miło to słyszeć. Wracaj do rozmowy. 
-Też, tylko prosimy cię w imieniu całej rady żebyś nie zwlekał, zło nigdy nie śpi.- powiedział Gabriel i odleciał. Zawsze chciałeś się wykazać, masz na to teraz niezłą szanse. Wiem ale boję się że coś spartolę. Jestem twoim głosem rozsądku, wystarczy że będziesz słuchał to co mówię, a nic złego nie powinno się stać. To samo mówiłeś gdy wiesz co się stało. To mnie nie słuchaj. Zaprzeczasz sam sobie. Ty za to mówisz sam do siebie. Co poradzę? No właśnie nic. Eee do usłyszenia? Tak odezwę się gdy będę potrzebny.  I za to cie lubię.
Ruszyłem w stronę TAA. Kolejny dzień szkoły czas zacząć.
*Mar*
Leciałyśmy szybciutko z brunetką na pierwsze zajęcia. W sumie nie wiem jakie, ale zdałam się na koleżankę. Aż tak głupia jesteś że nawet planu lekcji nie znasz? Kochasz mnie denerwować co? Pytasz czy lubię jedyne zajęcie sprawiające mi radość? Tak ubóstwiam  to. Czemu życie pokarało mnie taką powaloną pod świadomością? Bo życie cie kocha? A mnie jeszcze bardziej? Ić Stont .  Od razu nasuną mi się ten obrazek, przez który nie raz się śmiałam.

Ty to masz czas na projekcje zdjęć... A chcesz więcej? Dobra dam ci spokój na jakiś czas. 
- Witam jestem Laviah. Na moich lekcjach rozwijać będziecie miłość, światło i ogień. Od powiadając na niezadane pytanie tak pochodzę z chóru Serafinów.- od powiedział nauczyciel i zaczął tłumaczyć, prezentować i odpowiadać na nasze pytania. 
-Mar mogłabyś do mnie podejść?- zapytał Laviah.
-Oczywiście.- podeszłam do niego jak poprosił.
-Jak mówiłem w łatwy sposób można stworzyć ogień. Proszę zamknij oczy.- zrobiłam jak kazał.- wyciąg prawą dłoń i pomyśl o płomieniu. Myśl o ciepłu jakie daje... Brawo, otwórz oczy. - powoli uchyliłam powieki i zwróciłam wzrok na moją dłoń na której znajdował się płomyk, nie duży, nie mały, taki w sam raz. Ciekawe czy tak samo będzie z innymi żywiołami... Pomyślałam o wodzie, o małym wirze wodnym.
-Wyprzedzasz materiał kochana. Po za tym od tego żywiołu macie innego nauczyciela. Ale skoro wykazujesz taki poziom, możemy troszeczkę poeksperymentować. Potrzeba mi ochotnika, może dwóch.- powiedział,a z swoich siedzeń poderwali się Niall, Louis i Styles. - Proszę nawet trzech mamy. Niall, Mar podajcie sobie dłonie tak by stykały się tylko palcami. Niall pomyśl o czymś. Mar słyszałaś coś?- zapytał. Pokiwałam głową. Niall a ty mnie słyszysz? Głośno i wyraźnie. Zabawne to.
- To teraz spróbujcie zrobić to samo tylko bez dotykania.- Powiedział. Pomyślałam że tu trzeba jak w telefonie nawiązać połączenie. ( w tym samym czasie profesor tłumaczył Lou i Hazzi'e a reszta też próbowała) Niall słyszysz coś? Tak ale nie tak wyraźnie. Prawie jak telefon! Pomyślałam że takie coś może być na zasadzie połączenia. Wiesz jak to zrobiłam? Nie mam zielonego pojęcia. Pamiętasz tą bransoletkę którą dostałeś na urodziny? Ta z koniczynką? Dokładnie! Nadal ją masz. To był tak jakby ten telefon. Nie zmieniłaś się nic, a nic. Nadal jesteś dziwna i mądra.
Przytuliłam chłopaka.
-Stęskniłam się za tobą Horan.- uśmiechnęłam się.
- Ja za tobą też mała.- od powiedział. Awwwww... O wróciłaś. No jasne tu takie słodkie momenty. Trochę. 
Odkleiłam się od blondyna i wróciliśmy do lekcji.
_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_
Mam nadzieje że chociaż troszeczkę się podoba :) Pierwsza lekcja i pierwsze odsłonięcie kawałka mocy jaką posługują się nasi bohaterzy :P Do zobaczenia :*
~Wasza Mercia. (debilka)  <3

2 komentarze: