czwartek, 11 września 2014

Rozdział 9

Bez żadnego biadolenia oto nn miłego czytania :***
______________________________________________
*Louis*
Ech... ile mamy jeszcze czekać? Ta koza jest na prawdę straszna, ja ją zamknę gdzieś pod schodami i będzie spać jak Harry Potter w Kamieniu Filozoficznym! Tak to jest pomysł. Jesteś idiotą. Wcale nie! Ze mną się będziesz kłócił ? Wszyscy to potwierdzą! Ale i tak cie nie usłyszą! Oj mam również własne asy w rękawie...  Z policzkowałem się sam mimowolnie. To za twoje pyskowanie.
Usłyszałem huk dobiegający z przed drzwi wejściowych.
-Witam...- zaczęła kózka do nowo przybyłych.
-Aaaaaa! Horan! Koza mówi!- Wydarła się Mar, wskakując na Horan'a i rozwalając w okół siebie zakupy, które swoją drogą były ogromne. Horan szybko złapał dziewczynę, ale upuścił zakupy. Mar zaczęła grzebać w jakiejś torbie i wyciągnęła z niej bagietkę i wysunęła ją w stronę kózki.
-Zgiń przepadnij zmoro nie czysta!- Krzyknęła znów Mar i zaczęła wymachiwać bagietką jak jakiś japoński ktosiek.
-Ey, ey, ey nie wymachuj tą bagietką bo jeszcze kogoś uderzysz.- stwierdziła powoli cofając się koza. Postanowiłem nie straszyć przewodnika i unikając ciosów bagietką przerzuciłem sobie Mar przez ramię i przeniosłem do kuchni ignorując jej wrzaski że chciała obalić tamtą koze... Posadziłem dziewczynę na stole i stanąłem na wprost niej , opierając się o jej uda, czekając aż się uspokoi.
-Louis co tu jest grane? Kozy na ziemi nie mówią, i nie są mądrzejsze od Horan'a.-stwierdziła Mar nadal wymachując bagietką którą chciałem jej zabrać, ale jednak wypadła jej z ręki i trafiła wprost w Acacia'e która nawiasem mówiąc była głodna.
-O, dzięki.- zaśmiała się Aca i ugryzła bagietkę wracając do salonu.
Postanowiłem już wyjaśnić Mar co się tu dzieje. Lekko się uspokoiła, ale wyglądała jakby kłóciła się z samą sobą.
-Mar...- zacząłem, a kontynuowałem dopiero gdy zwróciła swoją uwagę na mnie.- Ta koza to nasz przewodnik, taka malutka pomoc. Tak wiem że to nienormalne, ale zwróć uwagę że też jesteśmy bytami nad przyrodzonymi...- Wytłumaczyłem jak umiałem całą sprawę. W przyrodzenie to ty dostaniesz jeśli od niej nie odejdziesz. Śmieszny jesteś Styles, i tak ci się nie uda. 
*Mar*       Muzyka...
Siedziałam u siebie w pokoju i przeglądałam Internet. Jak się okazało dostaliśmy bez zakładania od razu profile na różnych portalach społecznościowych typu FB, TT, IG itd. Jutro z tego co wiem idziemy do liceum... Jestem ciekawa jak tamtym ciołkom pójdzie z językiem... Właśnie! Wyłączyłam szybko laptopa i wyszłam z pokoju. Na zewnątrz była straszliwa ulewa. Tylko nie to... Ja tak strasznie boję się burzy.Zaczęłam moje poszukiwania od pokoi, a skończyłam na Salonie gdzie siedział tylko Styles z telefonem w ręce.Gdzie podziali się wszyscy? To znaczy gdzie wszyscy się podziali. Tak teraz bardziej gramatycznie. Z braku laku podeszłam do kanapy i spoglądałam co chwilę za okno, to na Styles'a obok, normalnie to bym tego nie robiła ale nie mam nic ciekawego do robienia, jest burza, a on jest jedyną "żywą" duszą w tym domu... Nagle pomieszczenie rozświeciło się od blasku piorunu i usłyszałam mocny trzask grzmotu. Szybko wstałam z rozkładanej kanapy, pociągnęłam Styles'a za rękę tak mocno że poleciał na ziemię, po czym szybko podniosłam górną część kanapy, wywaliłam pościel i władowałam się do środka kanapy zamykając za sobą kanapę. Moja ignorancja na to iż Styles ma poobijany tyłek była tak wielka że nawet nie pomogłam mu wstać, nie przeprosiłam, wywaliłam na niego pościel i zostawiłam jęczącego pod pościelą na podłodze. Ten idiota jak widać wywlókł się z pod kopca i teraz nawala w kanapę, ja chcę tylko przetrwać burzę.
-Mar wyłaź z pod łóżka, nie wydurniaj się.- Gadał Styles... Co lepsze gadał chińską polszczyzną. Próbował mnie wyciągnąć z mojej kryjówki ale mu się to nie udawało.
-Nie! Nie wyjdę!- krzyczałam dale j próbując nie dać się wyciągnąć z kanapy.
- Czemu?!- Wydarł się tak że mną wstrząsnęło. Miałam teraz jeszcze gorszy problem niż burza... Wściekły Styles... Nie dobrze.
-Boje się burzy.- wyszeptałam. Miałam cichą nadzieje że jednak usłyszał i nie będę musiała powtarzać.
-Możesz głośniej?- nadal zdenerwowanym tonem zapytał.
*Harry*
Siedziałem przy kanapie i dalej rozmawiałem z moją Mar. Ed pewnie z resztą teraz uczą się polskiego, teraz mogę się im śmiać prosto w twarz bo uczyłem się tego języka. Nie wywyższaj się tak... Nacieszyć się nie dasz.
-Burzy się boje.- usłyszałem po raz drugi trochę wyraźniej. Teraz już otworzyłem kanapę i ją stamtąd wyciągnąłem przytulając. Była strasznie zdziwiona moją reakcją na wieść o jej strachu. W sumie to większość aniołów boi się burz...Ale to swoją drogą. Wstałem razem z dziewczyną i usiedliśmy na kanapie. Dobrze wiedziałem że ta zamiana z Ed'em dzisiaj będzie dobrym pomysłem. Siedzieliśmy tak wtulenie w siebie dopóki nie przestało grzmieć. Po kolejnych kilku minutach zrobiłem się śpiący, co było równo znaczne z tym że zaraz zasnę.
*Niall*
Wyszliśmy z naszej piwnico-pracowni gdzie uczyliśmy się tego zakichanego języka, zwany polskim... Tyle dobrze że mamy o wiele pojemniejszy i szybciej przyswajający wiedzę mózg. Hhahahah jakie to narcystyczne. Dobra jednak boje się sam siebie, od kiedy ja znam tak trudne i mało zrozumiałe słowa? Pominę to...
Wychodziliśmy z podziemi domu, ze mną na czele i Dezyderiuszem kozą. Tak jest takie imię... Szczerze uznaliśmy że będziemy wołać na niego Dezy, to najlepsze wyjście, przy najmniej nie uznają nas za idiotów gdy będziemy go wołać. Wooow. To... Niebywałe... Szybko zwróciłem swój wzrok na Lou który aż gotował się ze złości. Nie powiem ale widok Mar śpiącej z Styles'em, jest strasznie zaskakująca, nienormalna i jak wspomniałem wcześniej niebywała. Ona go po prostu nienawidziła, to nie ma sensu... Nic nie ma sensu... Wrogowie się nie przytulają tak jak ( przypiska od autorki : Miałam dziką chęć wpisania tu jak " Buczek z Wawrzyniakiem" xD Ale jednak wolałam nie...) ten jeden czarny Liam nie przytuliłby łyżki!  Tak głupie porównanie ale nie miałem na razie lepszego. Moim zdaniem albo Styles coś jej zrobił, albo ktoś przywalił jej w głowę patelnią... Co się dziwić raz próbowałem, nie było to dobrym pomysłem... Dostała drugi raz tylko za drugim oberwała książką od chemii. Nienawidzę... Ale wracając, Lou gdyby nie Zayn z Liam'em rzuciłby się na Harry'ego z pięściami, mocą i takimi tam. Także ten nie polecam i te sprawy. Podbiegłem do śpiących i uderzyłem barana w głowę by się obudził. To przy najmniej działa na Tomlinson'a. Powtórzyłem tak kilka razy, a gdy stwierdziłem że to nie ma sensu... Czyli po około 18 uderzeniach, postanowiłem wyciągnąć Mar z jego objęć. Na szczęście Dib szybko się obudziła, jej mina nie była zadowolona z faktu że Styles ją przytulał.  Wybrałem chyba dobry moment na zabranie Mar z salonu, ale za to ten drugi nie miał tyle szczęścia, gdyż chłopakom wyrwał się rozwścieczony Louis, już miał się rzucić na niego z pięściami, ale Mar mi się wyrwała i stworzyła tarczę obronną nad nic nie spodziewającemu się Harry'emu. Louis zwrócił się szybko w naszą stronę, był pogrążony w furii, za to Dezy gdzieś zniknął. No świetny opiekun... To ja bym się lepiej nawet jajkiem zajął. 
-Czy was do końca pogięło?! Louis nie spodziewałam się takiego zachowania po tobie. Wiesz? Zawiodłam się na tobie, nie sądziłam że mógłbyś kogokolwiek skrzywdzić...- Mówiła Mar głosem wypranym z emocji, w sumie nie dziwie się jej... Nigdy nie widziała u żadnego anioła takiej złości. Ja widziałem różne przypadki, więc jakoś się na to przygotowałem. Też przez pewien czas byłem podobny... To pewnego rodzaju bunt, złość z ważnego powodu przeradza się w złość z byle błahostki, czasem furią lub lekką złością. Ten okres przechodzi po około tygodniu, maksimum dwóch i nie powraca. Coś takiego jak " Noc Oczyszczenia" taki horror opowiadający o jednej nocy w której wszystkie przestępstwa są dozwolone, z resztą film był genialny ale to swoją drogą.
-TY. SIĘ. Z. NIM. PRZYTULAŁAŚ. - wysyczał przez zęby Tomlinson. No to zaczyna się "oczyszczenie" i czas obchodzenia się z Lou jak z tykającą bombą zegarową, nie wiadomo kiedy może eksplodować. Naprawdę zaczynam sam siebie przerażać... Filozof Horan... Tak jeszcze czego!
- Nie jej wina że boi się burzy Tomlinson! Byłem jedyną osobą którą mogła znaleźć. Najpierw schowała się do łóżka, ale ją stamtąd wyciągnąłem i próbowałem uspokoić. Jesteś strasznym idiotą...- prychnął Styles odwracając się na pięcie i podążając do swojego pokoju. Podobnie uczyniła Mar kiwając przecząca głową i pogardliwie patrząc na Lou. Chłopak od razu się zerwał by za nią pójść, jednak Liam z Zayn'em przytrzymali go gdy skinąłem głową że to ja z nią pogadam.
-Lou ochłoń trochę, teraz przeżywasz swój okres anielskiego buntu, proszę cię nie rób nic głupiego.- powiedziałem do przyjaciela i podążając wprost do pokoju Mar. Wyszedłem szybko po schodach po czym przeszedłem kawałek korytarzem i zapukałem do drzwi mojej kapucynki. Usłyszałem stłumione " odejdź" jednak uchyliłem drzwi i wystawiłem przez nie głowę.
-Chciałem ci wytłumaczyć czemu Louis tak się zachował. - Nie czekając na odzew ze strony dziewczyny wszedłem do jej pokoju, usiadłem obok niej obejmując ją ramieniem jak za dawnych czasów.
- Lou teraz ma swój anielski bunt. Wiesz o co chodzi? - Mar zaprzeczyła kiwając głową na nie.-Przez około tydzień może dwa będziemy musieli znosić jego nagłą bipolarność i impulsywność. Łatwo będzie go teraz zdenerwować byle błahostką. Jesteś dla niego bardzo ważna kapucynko. Najmniejszy kontakt z Harry'm może mieć złe skutki, teraz trzeba będzie się z nim obchodzić jak z jajkiem... Pamiętasz ten horror który oglądaliśmy w 6 klasie?- zapytałem, a dziewczyna na chwilę się zamyśliła szukając, zapewne filmu, jego fragmętów oraz tytułu. Nie musiałem strasznie długo czekać na jej odpowiedź.
-"Noc Oczyszczenia" ? O ten film ci chodzi? Czyli że Loui teraz przeżyje taki swój tydzień oczyszczenia tak?- Zapytała. Czasem mnie zadziwia to jak szybko łączy fakty, z pewnością jej umysł pracuje o kilka razy szybciej i lepiej od mojego.
-Przerażasz mnie... Hhahahah dokładnie tak będzie.- zaśmiałem się i posłałem jej uśmiech, który po chwili odwzajemniła.
-Ja ciebie? To chyba ty mnie blondyna. Taki filozof się z ciebie zrobił, jak będziesz się uczył czy coś to mnie wołaj okey?- Zapytała śmiechem Mar.
-Nie śmiej się tak. Zobaczysz będziesz jeszcze coś chciała- Od powiedziałem jej i razem wybuchliśmy śmiechem. Jeszcze chwilę rozmawialiśmy. W sumie rozmawialiśmy do około dziesiątej. Zebrałem swój tyłek mniej więcej o tej godzinie, umyłem się i poszedłem spać. To był wyczerpujący dzień...
________________________________________________________________
I Jak? Bardzo zepsułam? No to nasza kózka ma na imię Dezy i jest nieodpowiedzialna, Horan zrobił się podejrzanie mądry, zamiana Harry'ego z Edziem i strach przed burzą... Ech szału ni ma dupy nie urywa nie wiem jak u was :) No i pojawiła się mała przypiska... xD
~Merry ;3