środa, 23 lipca 2014

Rozdział 7

Miłego czytania :*  
Z Dedykacją dla wszystkich czytających ♥
_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-
*Ten z góry*
Ech... Coraz gorzej z światem ludzi, coraz więcej zbrodni, przemocy i biedy.Zasypują nas modlitwy... Muszę się skontaktować z Aduin'em, on i jego początkujący aniołowie stróże powinni zaradzić problemowi. To będzie ich pierwsza lekcja w terenie, mają szanse się wykazać. Dam im wolną rękę, nie będę ich nadzorować.
-Aduin! -wezwałem archanioła by przybył na rozmowę. Po chwili zjawił się blondyn z złotymi skrzydłami.
-Tak? Cóż się stało?- Zapytał gdy już stał przed mną.
-Na ziemi sprawy wyglądają coraz gorzej... Twoi uczniowie z TAA będą tu potrzebni.- powiadomiłem Aduin'a.
-Masz na myśli zajęcia w terenie? - zapytał skrzydlaty.
-Owszem. Tylko z tym wyjątkiem że nie przydzielamy im żadnego podopiecznego. - wypowiadając ostatnie zdanie  spotkałem zdziwione spojrzenie archanioła.
- Jak to nie?- wykrztusił z siebie zaskoczony.
-Normalnie. Wszystkie informacje znajdziesz u siebie w biurze.- powiadomiłem archanioła, a ten oddalił się do swojego biura.
*Mar*
-Że co k...?!- wykrzyknęłam do Styles'a po wstrzymując wypowiedzenie ostatniego słowa. Łooo ty... To... nie powinno się nigdy zdarzyć. Nigdy! Co ty nie powiesz? Sama perspektywa tego pomysłu mnie przeraża. Myślisz że mnie nie? Pokrzywdzona się znalazła. O sobie mówisz? No pewka wiesz? Dobra skupmy się na naszej mini tragedii. Może na czas jej trwania zakopiemy topór bojowy? Nigdy nie myślałam że to ty za proponujesz rozejm. Jestem jak najbardziej za. No okey. 
- Słyszałaś. Pakuj się piękna już jutro całą ekipą zlatujemy z chmurek i zaczynamy miesiąc z ludźmi.- wypowiedział ciemny z kpiącym uśmieszkiem. Gdybym mogła z tarłabym mu ten uśmieszek tarką do sera lub czym kolwiek innym.
- Zapomnij Styles, nie masz szans. Z resztą będziemy w tym samym domu i nie pozwolę ci jej tknąć.- warkną do niego Louis który dopiero co wszedł do mojego pokoju przepychając Styles'a z framugi drzwi. 
- I tak będziesz moja.-  powiedział mop wskazując na mnie palcem z uśmieszkiem.
-Idioto idźże stąd albo ubierz koszulkę i nie wracaj.- wypowiedziałam załamana. Na szczęście posłuchał i wyszedł. Nie zwracając uwagi na szatyna zaczęłam pakowanie moich manatek. Ech jutro witaj ziemio wohooo.(czujecie ten entuzjazm misie? xD) Przy najmniej wiem z kim będę w domu. Ty, Aca, Lou,Niall,Marcel,Zayn,Harry i Liam. No nieźle ósemka w jednym domu i to bez nadzoru tego z góry. Proszę cię przeżyj to. Spróbuje, ech to i tak chore. Po co nas świerzaków wysyłać w delegacje? Nie mam zielonego pojęcia. Ja też. Hahahah szczere. Bywa.
- Czyli nici z naszego wyjścia...- powiedział Lou.
- Niestety... Możemy też wyjść gdzieś na ziemi. - powiedziałam upychając kolejne ciuchy do walizki.
- Jasne.- posłał mi śliczny uśmiech i powoli pomagał mi w pakowaniu. 
*Aduin*
No i nadszedł ten dzień... To nie jest dobry pomysł, ale nie mam nic do gadania ten u góry zadecydował... Zwołałem zbiórkę przy złotej bramie gdzie powinienem być już za chwilę. Z oddali widziałem już tłum uczniów, niosłem ze sobą klucze do ich nowych domów na różnych miejscach kuli ziemskiej.  Na miejscu była już kula z miejscami gdzie uczniowie zlecą, każda grupa jest ośmioosobowa więc wszystko jest jak najbardziej uczciwe. Już byłem obok owej kuli i zacząłem przemowę.
- Witam was, jak wiecie macie miesiąc może trochę więcej zależy jak zadecyduje Najwyższy. Może przejdźmy do rzeczy, zaczynamy losowanie!- zawołałem kręcąc kulą.
*Marcel (Harry)*
Ustawiliśmy się grupami do kolejki, byliśmy chyba czwarci więc dość szybko pójdzie. 
-South Dakota,Rapid City,USA.- powiedział dyrek do grupy jakichś plastików. Chyba nie zbyt się ucieszyły... Cóż stolica zawiei śnieżnych... Niech się cieszą że nie wylądowały w Afryce lub Egipcie na pustyni...
- Kraj Loary, Le Mans, Francja.- kolejna grupa jeszcze chyba dwie.Francja to dość fajne państwo, udało im się jeśli chodzi o entuzjazm jaki pokazali.
-Hong Kong, Chińska Republika Ludowa.- To się im udało. Oj powodzenia im życzę, dogadać się jeszcze z takim skośnookim.
No i została jedna przed nami. Mam nadzieje że to my dostaniemy...
-Londyn, Wielka Brytania.- Co?!Oni do Londynu?! To gdzie my wylądujemy? Miałem nadzieje że jednak nam poszczęści się i dostaniemy Londyn... Podeszliśmy do dyrka a on zakręcił i odczytał nam to miejsce.
-Kujawsko-Pomorskie, Bydgoszcz, Polska.- Oooo... Czyli Polska... Em czy które kolwiek z nas wie gdzie to? Mam małę wątpliwości co do tego.... Na jakim zadupiu wylądowaliśmy? Nie wiem ale się dowiem. Jesteś idiotą... Ja? Gdzie tam? Wydaje ci się. No chyba nie. No raczej tak. Idź ty... Bo cie jeszcze zostawią. Nie zrobiliby tego. Zobaczymy.
Dyrek wręczył klucze Mar a ona szybko, cała pod jarana podbiegła z swoimi napakowanymi walizkami do bramy a my byliśmy tuż za nią.
-Polska, Bydgoszcz.- powiedziała ,a przed nami pokazały się schody z różowawych chmur do naszego teraźniejszego miejsca zamieszkania.
- Ej czy w ogóle ktoś wie gdzie to jest?- zapytał Liam.
-Ja wiem!- zawołali na raz Niall i Mar. Popatrzyli po sobie i zaśmiali się z siebie samych.
- Państwo na wschód od Niemiec.- Powiedział blondyn. Przytaknęliśmy i ruszyliśmy w dół. Schodziliśmy w dół mając nadzieje że nie będziemy mieszkać w jakiejś ruderze. Powoli zbliżaliśmy się do Ziemi i widzieliśmy już lekki zarys budynku...
_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-
No hey :)  Trochę krótkawy ale bywa, czasem są dłuższe czasem krótsze.(Przy najmniej dość często się pojawiają xD )Jeśli bylibyście ciekawi to pisałam przy tym i tym ;) Nwm czemu xD  W każdym razie podoba wam się rozdział? Lekki zamęt, nici z wyjścia Lou i Mar, Harry(Ed) i jego "wizyta", Polska?!, śmiechy chichy i topory xD Pozderki lofciam was itd :D
~Merry ;3

piątek, 18 lipca 2014

Rozdział 6

*Marcel (Harry)*
Obudził mnie dzwonek telefonu, kto do jasnej cholery dzwoni o takiej porze?! Idioto to Mar. Damn it! Odbierz ten telefon! Już.
Gdzie telefon? Pomyśl, gdzie go wczoraj miałeś? Pod poduszką. Bingo. 
Wyciągnąłem telefon z pod poduszki i odebrałem.
-Halo?
-Marcel proszę pomóż mi. Proszę.
- Co się stało? Nic ci nie jest?
-Proszę przyjdź.
-Ale co się stało?
- Chodź do mnie zobaczysz.
Dziewczyna rozłączyła się, a ja szybko ubrałem się, założyłem pingle, ułożyłem włosy i podążyłem kremowym korytarzem do jej niebiesko-złotego pokoju. Gdy byłem przed drzwiami one otworzyły się i zobaczyłem Acacie. Nie powiem zdziwiła się na mój widok.
- Emm cześć? Jestem Marcel. Mar chciała bym do niej przyszedł.- wytłumaczyłem. Boże rzygać  mi się chcę gdy tylko pomyślę że muszę być dla kogoś miły. Oczywiście dla kogoś za kim nie przepadam. Czyli praktycznie cała szkoła z nielicznymi wyjątkami? W rzeczy samej. 
-Emm okey. Jestem Acacia, wchodź .- Ciemno włosa przepuściła mnie w drzwiach i sama gdzieś wyszła. Rozejrzałem się po pokoju i nikogo nie zobaczyłem, została mi łazienka. Zapukałem do drzwi.
- Mar jesteś tam?- zapytałem. Harry to było idiotyczne pytanie. Jak w pokoju jej nie ma to oczywiste że jest w łazience. Aj tam szczegół. Szczegół będzie dopiero wtedy kiedy oberwiesz drzwiami. Jak na zawołanie dostałem drzwiami po głowie. Złapałem się za czoło.
- O Boziu przepraszam. Nic ci nie jest?- zapytała niebieskooka.
-Bywało gorzej. Nic mi nie jest, ale co się z nimi stało?- zapytałem dotykając jej skrzydeł, lekko prze straszona zatrzepotała nimi. Tak na prawdę to doskonale wiem co się dzieje. Po niektóre piórka były czarne. Oznacza to tyle co jestem coraz bliżej. Przyjrzyj się, niektóre są też złotawe. Nie ma co się cieszyć przed zachodem słońca. Louis... 
- Też chciałabym wiedzieć... Wiesz może jak to zamaskować? Jakby to Gabriel zobaczył załamałby się. Proszę pomóż mi.- Wyszeptała gdy łzy na płynęły jej do oczu. Przytuliłem ją mocno i gdy się lekko uspokoiła zacząłem rozmowę.
- Wiem że jest takie coś jak wybielacz do skrzydeł, ale nie wiem czy na pewno działa.- powiedziałem. Oj Lucyfer byłby z ciebie dumny, takie kity jej wciskasz. Możesz się zamknąć?! Próbuje jej pomóc, a Lucyfer to ostatnia osoba dla której chciałbym być powodem dumy. Więc łaskawie się przymknij.
-Zawsze można spróbować. Wiesz gdzie można go znaleźśc?- zapytała z nadzieją.
-Raczej wiem. Wracam za jakieś 15 minut okey?- zapytałem. Mar pokiwała głową na tak, a ja wyszedłem z pokoju dziewczyny i powolnym krokiem podążałem przez kremowy korytarz. Wszedłem do mojego szarego pokoju i zastałem Ed'a paradującego po pokoju w gaciach. Czyli jednak nadal to robi gdy nas nie ma.( rodziny ni ma, a w tym wypadku gdy nie było jego ;P)  W każdym razie nie przejąłem się nim za bardzo, jest u siebie niech robi co chcę. Polazłem do łazienki i otworzyłem mój schowek z wybielaczem który znajduje się dokładnie w trzecim rzędzie płytek od ściany równoległej do drzwi zaraz niedaleko prysznica. Tak lekko pogmatwane ale gdy odliczysz od ściany 3 płytki to już wiesz gdzie. Gdybym mógł przywaliłbym sobie teraz krzesłem z twojej głupoty. Czepiasz się. Zabrałem jedną z mniejszych i zamknąłem schowek po czym wyszedłem z łazienki i pokierowałem w stronę pokoju Mar.Mijałem już trzeci raz ten sam korytarz który jak wiadomo jest kremowy. Idioto przywal sobie w głowę bo ja nie mogę! Hahhahah nie.  Zobaczysz kiedyś z ciebie wyjdę i ci przyłożę łopatą. Śmiesznyś. Wątpię byś kiedykolwiek mnie opuścił. To jakby nie patrzeć nie zbyt realne. Powiedział wybryk natury - ciemny anioł. Nie jestem wybrykiem natury! Dla mnie jesteś. A idź ty.
*Mara*
Boję się, straszliwie. Usłyszałam że do pomieszczenia ktoś wszedł.
- Mar mam wybielacz.- słysząc lekko za chrypnięty głos otworzyłam drzwi i rozłożyłam skrzydła. Jak zawszę czułam lekkie mrowienie w okolicy łopatek. Chłopak wszedł do łazienki i odkręcił buteleczkę.
- Z tego co wyczytałem to może łaskotać a efekt utrzymuje się około 2 tygodni.- pokiwałam głową rozpościerając skrzydła na tyle ile pozwalały mi na to ściany. Marcel nabrał trochę na pędzel gąbkę i powoli aplikował na ciemniejsze pióra. Miał racje strasznie łaskocze. Co chwilę lekko chichotałam. Usłyszeliśmy hałas otwieranych drzwi, szybko spojrzeliśmy się na siebie później na drzwi których nie zakluczyliśmy. Marcel szybko zamkną i wrócił na swoje wcześniejsze miejsce.
- Mar! Jesteś?- zapytał głos zza drzwi... Głos Louis'a.Nie masz nawet pojęcia jak ja tutaj z ciebie śmieje. Ugh jesteś...
-Tak jestem.- od powiedziałam.
- Wiesz przyszedłem do ciebie, co robisz w łazience?- zapytał niebieskooki. Hahahah tłumacz się złotko, tłumacz. Nie pomagasz.  Popatrzyłam na Marcela i bezgłośnie powiedziałam "pomóż". Chłopak wziął do ręki mój ulubiony wisiorek od Niall'a który dostałam na 13 urodziny.

 Powiedź że chociażby dopiero wyszłaś z pod prysznica. Dziękuje Marcel.
- Ubieram się. Dopiero wyszłam z pod prysznica.- od powiedziałam, w prawdzie to było prawdą bo około pół godziny temu wyszłam z pod prysznica a teraz oprócz wybielenia skrzydeł mam do ubrania sweterek.Marna wymówka słonko.Masz problemy DD. Co znowu wymyśliłaś?Nic takiego dowiesz się później. Marcel kontynuował wybielanie a ja próbowałam się nie śmiać. Co jest straszliwie trudne do zrealizowania.
- Poczekam na ciebie dobrze?- zapytał, zapewne z uśmiechem.
-Hahah okey.- nie wytrzymałam i się zaśmiałam, ale zaraz powróciłam do odpowiedzi. Skończyłem. Dziękuje jeszcze raz ale teraz to będzie dość chore tłumaczenie czemu siedziałam tu z tobą. Nie jeżeli tu zostanę i poczekam aż wyjdzie. Mógłbyś tu sam siedzieć? Chłopak pokiwał głową na tak a ja wyszłam z łazienki do Lou.
*Marcel (Harry)*
Cały czas słuchałem ich rozmowy. Nie że jestem wścibski czy coś... Jesteś strasznie ciekawski Harry nie zaprzeczaj. Ech.W każdym razie ten aniołeczek chcę ją gdzieś zabrać. Przeszedłem przez ścianę i wszedłem przez drzwi główne, dziewczyna była przerażona, a Louis się na mnie popatrzył jak na debila.
-Emm... Przeszkadzam? - zapytałem.
- Co? Nie, nie przeszkadzasz. Właśnie miałem iść. Swoją drogą jestem Louis.- Podał mi rękę, którą jednak musiałem przyjąć by się nie wydało.
-Marcel.- od powiedziałem.
- Wpadnę po ciebie o 17 dobrze?- zapytał mój przeciwnik. Mar pokiwała głową na tak, a on wyszedł.
-Jak ty tu? Boże nie strasz mnie tak więcej.- zaśmiała się  i uderzyła mnie w ramie Mar. Porozmawialiśmy chwilę i wróciłem do siebie.
*Harry (Ed)*
Gdy brat wpadł do pokoju uznałem że czas chwilę po męczyć tą jego dziewczynę. Ruszyłem kremowym korytarzem i stanąłem w framudze drzwi dziewczyny, gdy mnie zauważyła jej oczy powiększyły swoją wielkość, ale zaraz powróciła do wcześniejszego wyrazu twarzy.
- Czego chcesz Styles?- warknęła. No, no ma charakterek.
- A czegóż miałbym chcieć prócz CIEBIE.- dodałem nacisk na ostatnie słowo.
_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-
No hey :) I jak się wam podoba?  Jest w miarę znośny :/ Lekko dziwny, kolejne kłótnie i cóż już wiecie czego się prze straszyła xd
~Ten DEBIL na M xd

poniedziałek, 14 lipca 2014

Rozdział 5

Miłego czytania słonka :*
Z dedykacją dla Karolinaxxxx3 
_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_
*Mara*
Gdy się obudziłam poczułam zapach męskich perfum. Tylko skąd do diaska się one znalazły w moim łóżku? Idiotko przecież śpisz z Louis'em. Co?! Otworzyłam gwałtownie oczy. Mój nos praktycznie dotykał jego torsu. Louis szczelnie objął mnie ramionami co wiązało się z tym że nie wydostanę się z nich dopóki Lou się nie obudzi. No to zostało mi gapienie się jak sroka w kość w Louis'a. Nie narzekam przy najmniej widoki mam ładne. Ale cóż nie mam pojęcia która godzina... Jest 6:23. A zajęcia masz o ósmej i na samym początku dwie lekcje latania.  O nie... To znaczy kocham latać ale nasz nauczyciel nas wszystkich nie cierpi. O Loui się chyba budzi. Zadarłam głowę lekko do góry i napotkałam jego lekko przymknięte oczy.
- Hey. - przywitałam chłopaka, a on posłał mi śliczny uśmiech.
- No hey. Wyspałaś się?- zapytał szatyn uśmiechając się jeszcze szerzej.
- Tak ale myśl o dwóch lekcjach latania mnie dobija. - od powiedziałam .
- Kolejna lekcja z tym gościem? Kto w ogóle  wymyślił by dać na to stanowisko czarnego  który nie przepada za białymi? Ty masz jeszcze pewien luz bo jednak jesteś i im i nam potrzebna.- zakończył swój monolog błękitnooki. Miał racje i to wielką racje.
-Masz wielką racje ale chciałabym choć na chwilę zniknąć, dość ciężko jest być tym "kluczem". Wiesz taki Styles się do ciebie przyczepi i nie ma się jak od niego uwolnić...- powiedziałam i wyszłam z łóżka kierując się w stronę łazienki.
* Harry*
No i kolejny dzień do zmarnowania go na planach jak przybliżyć się do Mar. Chyba mam pomysł! Cholera to może się udać... Szybko wpadłem do łazienki, od haczyłem wszystkie czynności i przebrałem się. Cóż miałem cały pokój na własność, a po lekcjach muszę wpaść do siostry. Popędziłem na zajęcia z latania z tym starym dziadem który mnie nie cierpi. Szybko leciałem przez korytarz prowadzący na boisko i od razu ustawiłem się w szeregu. 
- Dziś zrobię wam luźną lekcję i zagracie sobie w siatkówkę, z tym wyjątkiem że gracie na wysokości 80 metrów.- zaśmiał się rzucając w nas piłką. Tego gościa do końca powaliło?! Popędził nas a my wlecieliśmy na odpowiednią wysokość i graliśmy.Dostałem podanie od chłopaków więc przebiłem przez siatkę, i zgarnąłem punkt. Liam poleciał za piłką i po chwili wrócił więc kontynuowaliśmy grę.
***
Jeszcze kilka minut i jestem na miejscu. Mam tylko nadzieje że wszystko pójdzie tak jak to planowałem. Byłem już prawię przed domem Gem. Wszedłem bez pytania i pukania do jej domu.
- Gemma! Nie przywitasz się ze mną?- zapytałem siostry.
- Hazz? Jak ja cię dawno nie widziałam.- przytuliła mnie.
- Cóż nie wpadłem na herbatkę mam do ciebie wielką prośbę.- wy powiedziałem czekając na jej reakcje.
- Czego potrzeba?- zapytała po chwili.
- Trzeba by było zmienić mnie w kogoś innego. Najlepiej w anioła.- zaśmiałem się.
- Czyli wybielamy skrzydełka co?- zaśmiała się i powędrowała do swojej pracowni. Podążyłem za nią i stanąłem na środku. Gem wyjęła z szafki wybielacz, żel do włosów, kujonki i jakieś ciuchy.
- Zaraz zmienię twój wygląd ale to ty załatwiasz sprawy z papierami.- wy powiedziała zakładając mi na nos okulary.
- Jasne, w prawdzie już wszystko załatwione.- powiedziałem, a siostra zajęła się moim wyglądem. Zaczęła od wybielenia skrzydeł, później fryzura i wręczyła mi ubrania, więc się w nie przebrałem. Wyglądałem jak kujon, ale przy najmniej mam teraz większe szanse.
*Mar*
Siedziałam w pokoju sama jak palec... Aca wyszła gdzieś a ja tu zdycham z nudy. Gdy ktoś wpadł do pokoju aż się wzdrygnęłam. W pokoju stał wysoki chłopak w okularach.
- Co tu robisz? - zapytałam lekko przerażonego chłopaka. Gdy to usłyszał szybko się odwrócił i odetchną z ulgą.
- Cześć jestem M-Marcel. Uciekałem przed jakimś Brad'em a gdy go zgubiłem chciałem się ukryć.- Wytłumaczył. Czyli Marcel...
- Hey jestem Mar. Nowy co?- zapytałam próbując by nie spinał się tak bardzo.
- Niestety.- od powiedział i usiadł obok mnie.
-W sumie mogłabym ci pomóc.- zaśmiałam się.- Może oprowadzę cię po szkolę co?- zapytałam z uśmiechem.
- Na prawdę? Nie chcę ci narobić niepotrzebnego obciachu. W końcu byłabyś widziana z nowym i do tego kujonem.- spuścił głowę.
- Pff w nosie mam co o mnie powiedzą, niech sobie gadają ja tam wolę pomóc ci.- posłałam mu uśmiech.
- Bardzo ci dziękuje.- powiedział z uśmiechem. Awww on ma takie słodziuchne dołeczki. Nie przypomina ci on kogoś? Coś mi tu śmierdzi... Daj spokój przecież statystycznie jest przy najmniej 3 osoby które wyglądają jak ty. Skąd to wiesz? Pff powiem ci kiedy indziej... Wyszliśmy z pokoju i podeszliśmy do szkoły.
- Oto nasza piękna szkoła, spędzamy w niej najlepiej czas.- zaczęłam mówić głosem jakiejś przesłodzonej laluni, po czym wybuchłam śmiechem zwracając na siebie uwagę kilku aniołów.
-Szalona jesteś.- zaśmiał się.
- Zawszę i wszędzie Marcel.- zaśmiałam się. Weszliśmy na korytarz i powoli kroczyliśmy opowiadając o sobie i pokazując kolejne sale lekcyjne.
*Harry*
Po zwiedzaniu TAA odprowadziłem Mar do jej pokoju i sam wróciłem do swojego. 
- O widzę że już się rozgościłeś braciszku.- zaśmiałem się.
- Hahhaahah Harry? Kto cię tak skrzywdził?- mówił przez śmiech bliźniak.
- Na potrzeby planu muszę tak wyglądać. Pamiętaj teraz jestem Marcel, a ty Harry.- powiedziałem do Ed'a.
- Nie ma sprawy, czyli już od jutra mogę nękać tą dziewczynę?- zapytał.
- Nawet teraz możesz do niej iść.- powiedziałem ściągając zerówki i mierzwiąc włosy.
- Żeby mi się jeszcze chciało.- zakpił rozkładając się na łóżku.
Postąpiłem podobnie i też położyłem się w łóżku. I teraz jak ja się przyzwyczaję do nowego stylu życia? Kim jesteś?! Lamusem czy Styles'em?! Ogarnij zada i graj! Im bardziej ją poznasz tym bliżej jesteś wygranej. Bliżej panowania nad tym gównem! Masz racje! Jestem Styles'em i ja się nie poddaje ani nic innego! I prawidłowo. Idź już spać jest już dość późno. Masz rację. Po kilku minutach już odwiedziłem krainę Morfeusza.
*Mar*
Kolejny dzień, słońce było już wysoko, zaszalałam trochę z wstawaniem. Ale jak jest wolne od szkoły to sobie dłużej po śpię. Podeszłam do łazienki, zakluczyłam ją i weszłam pod prysznic, umyłam się waniliowym płynem, a włosy potraktowałam szamponem z zielonej herbaty. Opłukałam się z całej piany i wyszłam trzepocąc skrzydłami by lekko oschły. Ubrałam się w bieliznę i podeszłam do lustra to co zobaczyłam przeraziło mnie totalnie...
_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_
Heyyyy :D Mam nadzieję że mnie nie zamordujecie że skończyłam w takim miejscu, chciałam by wyszło trochę bardziej tajemniczo xD Jest przyzwoicie długi i mam nadzieję że ciekawy :) Cóż trochę się dzieje co? Brat bliźniak Harry'ego, Edward i metamorfoza w Marcela :3 Oj namieszałam, namieszałam... 
~Merry :P